Byłam wieloma kobietami. Miałam kilka zawodów – od tych cenionych, np. na uniwersytecie, po tzw. chałtury. Pracowałam dla kogoś. Prowadziłam firmę. Były wywiady, blask fleszy, fani na Facebooku, ale też burnout, nadgodziny czy mobbing. Wiedziałam, co chcę robić do końca życia. Nie wiedziałam, kim zostanę jutro. Dostawał i traciłam pracę. Pisałam. Uczyłam. Trenowałam. Miałam dość. Było mi mało. Potrzebowałam zmian. Błagałam o stabilizację. Stale online. Tylko offline.
Byłam nimi wszystkimi. Wraz z każdym piwotem lepiej rozumiejąc, iż powszechnie panuje poszanowanie raczej linearnego modelu rozwoju. W górę. Lepiej. Mądrzej. Wyżej. Radzko kiedy pada, że to w porządku – pragnąć sprzeczności. Pisać wiele scenariuszy. Mieć kilka żyć. Podejrzewam, że to dlatego, iż sztuka wybierania przynosi daleko lepsze efekty. Kilka małych kroków w tym samym kierunku składa się przecież na pełny dystans.
Lecz mi wybiera się trudno. Zdecydować się na coś potrafię natychmiast, często uprowadzana przez własne pomysły. Zrezygnować z czegoś, to już zupełnie inna historia. Zakładam, że jest nas więcej – takich Józefin. Co jak Józef K. Kafki, świat chcą chwytać dwudziestoma rękami. Cel nie musi być słuszny. Ani nawet jeden.
Ale do rzeczy i sedna. Ostatnio wpadła mi w ręce pozycja o tytule Wishcraft. Wcale nie nowość na rynku, a raczej rodzaj klasyki. Autorka – Barbara Sher. Urodzona w 1935 roku, coach kariery. Sprzedała miliony książek oraz była u Ophry. Nie, żeby wizyta w talk-show liczyła się do największych osiągnięć, ale za oceanem to wciąż bezdyskusyjny znak popularności. Książka bardzo dobra, choć momentami pisana w duchu „krok po kroku”. Ćwiczenie po ćwiczeniu. Pytanie po pytaniu. Aby powoli odkrywać, co gra nam w duszy. Bo Sher nie zakłada, że gra w nas tylko jeden instrument, od samego początku wróżąc istnienie całej orkiestry. Niekoniecznie zgranej.
Czytając o tym, czułam lekkość. Podobno szczególnie lubimy ludzi oraz książki, które wzmacniają nasze dotychczasowe przekonania (teoria samopotwierdzania). Tym bardziej więc będziemy kochać te, które tłumaczą nam, że wcale nie jesteśmy jakoś uszkodzone, zarysowane, czy popsute z tą naszą tendencją do chcenia wszystkiego. Bycia pisarką, malarką, managerem oraz stewardessą. Łączenia rozwoju własnej firmy z ratowaniem świata. Sher jest zdania, iż rzadkością są ci, którze nie zmagają się z plagą urodzaju – nadmiarem pmysłów, impulsów oraz pragnień. A ci, którzy od samego początku wiedzą, kim są i będą, to niemal jednorożce. Więc jeśli: nie wiesz, zmieniasz zdanie, miotasz się, próbujesz stale czegoś nowego – wcale nie jesteś w mniejszości.
Nie dość, że wszystko ze mną w porządku, to jeszcze jestem w większości? To nie był przypadek? Wiele moich żyć? Wiele ról? Nie rzucałam się z jednej przygody w drugą z braku pomysłów? Rzucałam się, bo czegoś na danym etapie bardzo pragnęłam? Gdy jednak jedna solówka została wygrana, kolejny instrument domagał się uwagi.
Ale jakoś trzeba przecież nawigować. Sher nie prosi o wybranie jednego scenariusza, ale o wskazanie kolejności. Moje ulubione ćwiczenie z Wishcraft: napisz tyle możliwych historii własnego sukcesu, na ile masz ochotę. Kim jesteś? Co robisz? Co osiągnęłaś? A potem zastanów się, na którą z tych dróg chcesz wejść już dzisiaj, a na którą dopiero jutro, za trzy miesiące lub rok. Być może uda się niektóre wizje ze sobą pożenić? Bez wariowania i upychania wszystkiego w najbliższym tygodniu. Bo życie jest dłuższe niż nam się zazwyczaj wydaje. I choć zacząć żyć wedle najlepszej historii warto już teraz, to starczy miejsca też na kolejne.
Byłam wieloma kobietami. Będę wieloma kobietami. Lubiłam i lubię pisać. Lubiłam i lubię uczyć. Interesuje mnie miłość, filozofia, e-rzeczywistość oraz długa lista tematów pokrewnych. Nie boję się zmian. Na kartce mam wypisanych kilka życiowych scenariuszy. Realizację jednego z nich zaczęłam, pisząc ten post. Jakie scenariusze znajdą się na Twojej kartce? I którym będziesz żyła od jutra?
Santi
Źródła:
- Barbara Sher, Wishcraft. Lebenstraeume und Berufsziele entdecken und verwirklichen, Edition Schwarzer (2014)