• Skip to main content

Love by Santi

Filozofia kochania

  • O mnie
  • Audycja
  • Opowiadania
  • Dziennik
  • Do pobrania
    • Kolorowanka
    • Namiętnik (planer)
  • Kontakt

Potknięcia

posted on 13 listopada, 2020

O liście zadań niekochanych do której przymocowany jest wielki ciężar. O wpadkach, potknięciach i upadkach, wobec których najlepiej być jak sprężyna. O mojej własnej krucjacie, by wykonywać te najprostsze, powtarzalne czynności. Choć przecież świat miałam naprawiać.

Często słyszę, że jestem szalenie kreatywna i mam mnóstwo pomysłów. Niemal tak samo często jak to, że mam słomiany zapał i że kończenie projektów nie jest moją mocną stroną. Jeszcze tydzień temu skora byłabym się spierać. Taki zgrabny mechanizm wyparcia. Ależ gdzie! Ale skąd! Ileż to ja już projektów postawiłam na nogi i do dziś na nich stoją! Faktycznie. Nie oddychają, nie pracują, nie ruszą się ani o krok – ale stoją. W tym samym miejscu od lat, miesiący lub dni.

Dzisiaj, po tym jak szóstego dnia mojego projektu pisania codziennie, tak skutecznie przenosiłam laptopa z miejsca na miejsce, iż nie zapisane zostało ani jedno słowo, muszę uderzyć się w pierś. Kocham nowe projekty – wśród talentów Gallupa mam aktywatora. Wymyślanie, tworzenie i rozpoczynanie to moja ulubiona faza. Dodaje mi skrzydeł za każdym razem. Tylko, że… na krótko. O ile projekt ma różne fazy i bazuje na różnorodnych zadaniach jest szansa, że przetrwam od etapu do etapu i jakoś to będzie. Sprawa ma się gorzej z powtórkami. Powtarzalne czynności zaczynam zapominać, przeciągać, zwalniając tempo ich realizacji tak bardzo, aż w końcu trafią na listę zadań niekochanych.

Lista zadań niekochanych uwiera. Może dlatego, że są na niej zajęcia, które przy pierwszym rozdaniu sprawiały mi szaloną przyjemność. Jak wypisywanie rachunków za wykonane przeze mnie usługi czy cięcie nagranych podcastów. A teraz zebrać się nie mogę. Wstyd taki. Upokorzenie może nawet, gdy ten rodzaj prokastynacji wychodzi na jaw. A wychodzi! Bo klient musi dopytać o rachunek, organizator wydarzenia o grafikę, gość o wreszcie nagrany odcinek. W tym ostatnim wypadku średni czas postprodukcji wynosi obecnie około 12tu miesięcy!

Dowalanie sobie samej z tego powodu sprawy nie ratuje. Przeciwnie. Pogarsza. Do listy zaczyna być dołączony dodatkowy ciężar – emocjonalny. Możemy mnie posadzić na kozetkę i dochodzić przyczyn takiego stanu rzeczy. Na pewno historii by mi nie zabrakło. Zresztą wiele z nich już opowiedziałam, siedząc na białym, skórzanym fotelu psychoterapeutki. Dziś jednak zwyczajnie mam dość powtarzalności wzorca. Już mi nie służy. Być może kiedyś chronił mnie przed czymś, ale teraz po prostu się zużył.

Krok pierwszy: konfrontacja. Krok drugi: akceptacja. Własnego potknięcia. Bo potknęłam się wczoraj. Wstępnie planowałam nawet ten dzień słowami nadrabiać – dodatkowym wpisem odpokutować. Nie zrobię tego, bo tak zaczyna się właśnie najczęściej spirala zaniechania. Od zbyt wysoko ustawionej poprzeczki. Akceptacja swojej niedoskonałości przychodzi mi z trudnem. Jak otwartość w tym właśnie temacie. Ale ponoć szczerość ze sobą wyzwala. Gotowa jestem spróbować. Niemal wszystkiego. Rozplątując za ciasno splecione warkoczyki natręctw i przymusów.

Odwołam się też do siły wyższej. Czy raczej poproszę. Świat. O wsparcie w tej mojej pielgrzymce. Jak się okazuje, przede wszystkim w celu kończenia procesów. Bo sądziłam, że chodzi o pisanie, niepicie, własną twórczość, opanowanie prozdrowotnej rutyny. Tymczasem sprawa jest prostsza – chodzi o robienie czegoś, czegokolwiek codziennie.

Co do potknięć, upadków, zbaczania ze szlaku. Ponoć najistotniejsza cecha, która przesądza o sukcesie to po angielsku tzw. resilience. W języku polskim tłumaczona jako odporność, wytrzymałość, sprężystość. Jak u prawdziwej sprężyny – umiejętność powracania do poprzedniego kształtu. Nawet jeśli zdarzył nam się wyskok, niemoc, zagapienie. Bo one zdarzać się będą.

Ja jeszcze nie raz zostanę prowodyrem. Np. zrobienia z czwartkowego wieczoru soboty – z siedzeniem przy plemiennym stole, historiami, całowaniem się i lekkością bąbelków. Istotne będzie – co dalej?

W przyszłości chciałabym móc wykreślić choć parę pozycji z listy niekochanej. Ucieszyłoby mnie nawet samo odpięciem od tego całego balastu emocji. Na dzień dzisiejszy po prostu go widzę. Pozbyć się go jednak nie umiem. Choć może nie ze wszystkim trzeba się koniecznie mierzyć. Może wystarczy oswoić.

Drugi dzień po potknięciu wsiadam ponownie na konia. Próbując dalej swoich sił w 60dniowym wyzwaniu. Bo czy już wspominałam? Tyle ma trwać to moje pielgrzymowanie codziennego pisania po lepsze jutro. Wystarczy jednak jedno słowo na dzień. Bo tak dociera się do celu – krok po kroku, słowo po słowie.

Sukces polega na przechodzeniu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu. – Winston Churchill

Filed Under: Dziennik

Copyright © 2021 · Academy Pro on Genesis Framework · WordPress · Log in